Podstawowym wierzchnim okryciem górala były gunie. Pełniła ona zawsze funkcję bardziej paradną, aniżeli praktyczną. Szyto ją ręcznie z grubego samodziałowego sukna koloru ciemno brązowego, powstałego z połączenia wełny owiec białych i czarnych.
Materiał musiał być nieprzemakalny, szorstki i gruby. Z powodu prostego kroju gunia leży nie zgrabnie, ubrana na ręce utrudnia ruchy i dlatego góral zwykle nie zakłada jej na ręce.
Dlatego zarzuca się ją na jedno ramię lub ramiona tak, aby było widać koszulę i bruclik. Nowe gunie noszono do kościoła,na wesela, jarmarki. Starych już poniszczonych nie wyrzucano, lecz używano jako stroju roboczego, zwłaszcza w zimie podczas prac leśnych. Starsza również zniszczona gunia służyła dawniej pasterzom śpiącym w „kolybach” do okrywania się podczas snu. Owe odzienie wierzchnie służyło góralowi zwykle 20 lat. Z czego 10 lat używano ja w święta, a później na co dzień. Gunia jest obszyta biegnącą wzdłuż brzegów rozpięcia „lemka” – paskiem z kolorowych skręcanych sznureczków – tzw. „wójek”. W tradycji bywało, że po kolorystyce „wójek” górale poznawali z której wsi pochodzą. W dzisiejszych czasach nie zwraca się już uwagi czy lemka przy guni jest zgodna z tradycją. Zdobienie stało się powszechne i współcześnie funkcjonuje jedna wspólna forma beskidzkiej guni. Niestety w mieście Wisła liczącym niespełna 12 tysięcy mieszańców nie ma osoby, która przekazała by umiejętność szycia guni. Taki stan rzeczy powoduje, że oryginalny i typowy dla regionu element stroju zanika.
Jednym z problemów jest również brak dostępu do samodziałowego sukna.